Sztuka, w tym muzyka, składa się z fenomenów. Zapominają o tym producenci i wykonawcy wszelkiej maści talent show, gdzie gra się i śpiewa lepiej od oryginałów. Lecz cóż z tego. Każde ucho wychwyci różnicę. Powstaje gładkie i ładne COŚ, ale które nie chwyta za serce. Najlepiej pokazuje to przykład Kazika Staszewskiego, który jak podejrzewam, ze swoim śpiewem, nie przeszedłby do kolejnych faz eliminacji żadnego z konkursów.
Kazik Staszewski wyrastał w czasach, w których trzeba było sobie radzić samemu. Nie mógł liczyć na wsparcie ówczesnego systemu, który tak jak dziś, promował wykonawców pokroju Krzysztofa Krawczyka (Krzysztofowi Krawczykowi nic nie ujmując). Żeby się przebić trzeba było być naprawdę DOBRYM. Najpierw jako twórcy kontrkultury w stosunku do wykonawców spod znaku Estrady, później trzeba było już grać serio – tworzyć piosenki, które nuciła cała Polska.
Tu analizę należy przerwać, bo zbliżamy się do granicy poznania, dlaczego Kultowi się udało. Coś tam grali, coś tam śpiewali. Razem byli jedyni w swoim rodzaju. Wszystko skupiało się wokół Kazika Staszewskiego. Doskonałe teksty, świetne brzmienie i kompozycje, które wciąż słucha się z przyjemnością.
Kult jest na wskroś polski. Twórczość zespołu jest specyficzna, pełna smaczków i odniesień, raczej nie do odczytania dla obcokrajowców. Bo to jest jedna z tajemnic sukcesu Kultu – jest dobry bo polski.
Cykl stworzył Łukasz Staniszewski i Marek Lewiński i był emitowany na antenie Radia Olsztyn.
Posłuchaj audycji: