Dobre wieści płyną z Ratusza, który zdecydował, że zmiany w BWA są konieczne. Nie można przecież być dyrektorem galerii, nie dbając o LOKALNYCH ARTYSTÓW (na nasze potrzeby będziemy nazywać ich Januszami).
Musieli Janusze pójść w swojej sprawie do samego Prezydenta (na nasze potrzeby nazwiemy go Batmanem). Nerwowo mieląc czapki w sękatych dłoniach, stali gromadą sapiąc z niezadowolenia.
– Panie, wieszać nas nie chce! – krzyknęli gromko, a ich głos dźwięczny był jak wiatr kładący łan zboża, jak klekot bociani nad świeżo zżętą warmińską łąką.
– To chyba dobrze! – odpowiedział Batman, nerwowo rzucając się do otwierania okien, bo woń terpentyny i żutego tytoniu drażniła mu nozdrza.
– Nie dobrze Panie, bo my w galerii wisieć chcielim, znaczy obrazy nasze.
– A to takie buty! – zrozumiał Batman.
– Buty? – z wątpliwością spojrzeli po sobie Janusze, szturchając się łokciami – co on gada?
– Cichajta ludzie, oni tu swój język mają i swój pomyślunek – warknął ten, co największe obycia miał.
– Jak tak być może, żeby warszawskie tryndy u nas pokazywać? Toć my mamy swoje. Może nie lepsze, ale my som stąd! – załkali a pot zrosił ich skoszone czoła.
– A jakżeby inaczej – odpowiedział Batman.
Także tego. Jedno nasuwa się tylko pytanie – a co jeśli nasze Janusze odstają poziomem artystycznym od malarzy z Polski? Że ni jak nie można zestawić prac Dwurnika i Althamera z naszymi bohatyrami pędzla i dłuta. A może nie o to chodzi? Może nie musi być dobrze, ważne, że to nasi?
Tak o to prowincja troszczy się o siebie, kurczowo odgradzając się od świata. Kultury, sztuki i jakości.
Jeszcze jedno widać zagrożenie. W Olsztynie mamy takie same korki jak w Warszawie. To może by tak…?